niedziela, 21 grudnia 2014

Rozdział 10

Ja i Zayn weszliśmy do mojego pokoju. Wskazałam mu miejsce, gdzie może usiąść, a on po chwili już tam siedział. Ja oczywiście obok niego.
- Jade, czemu Ci tak bardzo zależało, żebym do Ciebie przyszedł? - zaczął.
- Czemu tak uważasz? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie,
- Odpowiesz mi?
- Wcale mi nie zależało - burknęłam.
- Ale prosiłaś mnie wielokrotnie. To jak w końcu, powiesz mi czemu? - ciągnął dalej ten temat.
- Hmm... poczekaj, zastanowię się... no, więc... nie! - wydarłam się na chłopaka i odwróciłam się do niego plecami.
- Chodzi o Twoją mamę? A może o Nialla? - czułam, że szybko nie odpuści.
- Nie rozumiesz jak się do Ciebie mówi? Wcale mi na tym nie zależało, po prostu miałam taki kaprys! - krzyknęłam mu prosto w twarz, po czym ponownie się od niego odwróciłam.
Zayn objął mnie ramieniem.
- Weź tą łapę! Nie pozwalaj sobie za bardzo! - nie zdążyłam zwalić jego ręki z mojego ramienia, gdy do pokoju weszła moja matka. No, bo kto inny?
- Oj, mam nadzieję, że nie przeszkadzam - powiedziała, ze sztucznym uśmiechem. Szybko odsunęliśmy się od siebie.
- Po co tu przylazłaś? - zapytałam z pogardą w głosie.
- Przyniosłam wam ciasto - rzekła, stawiając sernik z białą czekoladą na stoliku przy łóżku.
- A pukać Cię nikt nie nauczył?
- Chciałam wam tylko przynieść coś na ząb, a to jest Twoje ulubione ciasto.
- I tak wiem, że jest kupione, bo sama upiec nie umiesz, więc po co ten cyrk? A teraz żegnam panią z mojego pokoju - po tych słowach moja rodzicielka wyszła.
- Serio? - zaśmiał się Zayn.
- Co "serio"? O co Ci znowu chodzi? - zapytałam.
- Sernik z białą czekoladą, hmm? - zaśmiał się brunet.
- No i? Masz z tym jakiś problem?
- A kto wtedy w kawiarni nie chciał go jeść? - droczył się ze mną.
- A jaką masz pewność, że faktycznie lubię to ciasto?
- Po prostu to wiem.
- A co jeśli się mylisz?
- Nie mylę się. A fakt, że oboje go lubimy nie może być przypadkiem.
- Czy Ty coś sugerujesz? - złapałam się za podbródek, oczekując odpowiedzi.
- Nie.
- Aha - rzuciłam krótko.
Zamilkliśmy. A myślałam, że dłużej uda mi się z nim podroczyć. Nie mam z kim, więc pierwszy-lepszy Zayn się przyda.
- A może się poczęstujesz, skoro tak bardzo lubisz to ciasto? Stoi tam - powiedziałam wskazując na szafkę.
- Nie, dziękuję, za bardzo spasłem się przez zimę. Muszę iść na siłownię i to jak najszybciej, może nawet jutro - odparł.
- Oho! A mi ciasto kazałeś wpierdzielać!
- Bo Ty jesteś strasznie chuda i możesz.
- A może pod ubraniami chowam ten cały tłuszcz? O tym to już nie pomyślałeś - cwaniacko się uśmiechnęłam.
- Akurat widziałem Cię bez ubrań i nie miałaś żadnego tłuszczu! - stwierdził. - Jakkolwiek to brzmi... - dodał.
- Jak? Kiedy? - byłam zszokowana. - A, wtedy... Ale to była piżama!
- Błagam Cię, jeśli to jest piżama to ja jestem królem świata.
- To jest piżama, chyba wiem lepiej jakie mam ubrania!
- Dobra, dobra, niech Ci będzie - ponownie się uśmiechnął.
Jak zwykle wygrałam. I tak ma być.
- Ja będę już się zbierał, bo robi się ciemno,
- Ok, pa - powiedziałam otwierając mu drzwi na korytarz.
- Okej... - rzekł zdezorientowany brunet, po czym wyszedł z mojego pokoju.
- Do jutra! - pomachałam mu i zamknęłam drzwi. Zayn wrócił do swojego domu, chyba.

*Następnego dnia*

Okej, dzisiaj jest niedziela, więc nie idziemy do szkoły. Przez tą całą karę, że muszę być na wszystkich zajęciach, więc chodzę cały czas w strachu, że jakieś opuściłam. Uch. W takim razie idę na siłownię. Zayn mówił, że tam będzie. A jeśli nie to trudno, przynajmniej nie będę siedziała w domu z matką wariatką. Czemu tam idę? A czy zawsze muszę mieć jakiś cel? Idę bez celu, ot co.
Szybko się pomalowałam i ubrałam jakiś zwykły T-shirt, i spodnie, w razie, gdyby mi też się zachciałoby się ćwiczyć.

Nie myliłam się. Gdy weszłam na siłownię zobaczyłam nie tylko Zayna, ale też całą jego paczkę. Szybko wpakowałam się na pierwszy lepszy rowerek i zaczęłam pedałować, ale żaden z chłopaków nie zwrócił na mnie uwagi. Kurczę, co z nimi jest nie tak? Jestem na siłowni pierwszy raz, a oni nawet mnie nie zauważyli.
W końcu spojrzał się na mnie nie kto inny jak wszystkim już znany brunet. Zmierzył mnie wzrokiem i wskazał na mnie w rękawicach bokserskich.
- Co Ty tu robisz? - zapytał takim tonem, jakby miał pretensję o to, że w ogóle żyję. No do tego akurat jestem przyzwyczajona.
- Mówiłeś, że tu będziesz, więc przyszłam Cię odwiedzić i przy okazji sobie ćwiczę - uśmiechnęłam się sztucznie.
- Ale... czemu?
- Od samego patrzenia na to ciasto czuję jakbym przytyła z 10 kg. A Ty? - ponownie się uśmiechnęłam.
- Ale po co tu przyszłaś?
- Nie odpowiedziałeś mi na pytanie! - krzyknęłam z oburzeniem.
- To Ty mi nie odpowiedziałaś!

W czasie naszej kłótni kumple Zayna zebrali się przy nas.
- Czyli jednak z nią kręcisz? - zapytał Harry, unosząc kilkukrotnie brwi.
- Ej, ona jest moja! - wydarł się Horan. - No hej piękna! - tym razem zwrócił się do mnie.
- Niedoczekanie - burknęłam, patrząc z politowaniem na chłopaka.
- No jak w końcu jest, bo nie wiem? - wtrącił się Louis.
- My się tylko przyjaźnimy, a Niallowi po prostu podoba się Jade - wytłumaczył Zayn.
- Ona na mnie leci! - odezwał się Niall.
- Pff... - prychnęłam.
- Niall, delikatnie mówiąc ona ma Cię w dupie - rzekł Liam.
- Wracaj do ćwiczeń, to może Twoje szansę wzrosną o jakieś 0,5% - zwróciłam się do blondyna, po czym chłopcy się rozeszli. - Powiedz coś swojemu koleżce, bo mam go już szczerze dosyć.
- Taki już jest Niall, nie kryje swoich uczuć, co jest w pewnym sensie dobre, ale może niektórych ranić...
- Albo po prostu jest najbardziej wkurwiającym dzieciakiem na świecie - przerwałam jego życiowe przemyślenia. Zayn odwrócił się ode mnie i zaczął znowu boksować. Kiedy to zauważyłam, stanęłam przed nim tak, że nie mógł kontynuować.
- Ja już idę, a Ty nawet się nie pożegnałeś? - zrobiłam smutną minkę.
- Pa - rzucił od niechcenia i przesunął się, żeby boksować dalej. O co mu znowu chodzi? Obraził się. Pfff...
- No to papa - pomachałam i wyszłam.

niedziela, 5 października 2014

Rozdział 9

*Oczami Jade*

Wróciłam pod swój dom. Już miałam do niego wejść, ale stwierdziłam, że będę tam musiała siedzieć z moją matką, co może źle się skończyć dla którejś z nas, więc postanowiłam wrócić do chłopaków i zobaczyć ich reakcję.
Gdy tylko ich zauważyłam, ruszyłam w ich stronę.
- Zmieniłam zdanie, mogę dołączyć? - zrobiłam przesłodzony uśmiech, wepchnęłam pomiędzy przyjaciół krzesło dla siebie i na nim usiadłam.
- Czemu do nas wróciłaś? - zapytał Zayn.
- Bo mogę - odparłam krótko. - Dlaczego do mnie nie przyszedłeś? Czekałam na Ciebie - dodałam, choć nie było to prawdą.
- Przepraszam, ja...
- Dobra, skończ już. Czy ktoś mi da tu coś do picia? - zapytałam zażenowana, po czym Horan wstał z miejsca i poszedł prawdopodobnie do kuchni.
- Wolisz jego ode mnie, tak? Taki z Ciebie przyjaciel? - zwróciłam się do bruneta z żalem.
- Wiesz, że to nie tak. Po prostu zaprosił mnie, to byłoby niegrzeczne, gdybym od tak sobie poszedł.
- A odmówienie mi było takie grzeczne? Wiesz co, zawiodłam się na Tobie - udałam obrażenie i odwróciłam się plecami do chłopaka. W tym czasie przyszedł Blondyn trzymający trzy szklanki jakiegoś napoju. Z jednej od razu zaczął pić, a dwie pozostałe dał nam. 
- Nie masz czegoś mocniejszego? - zapytałam. 
- Niallowi już wystarczy alkoholu przynajmniej na kilka dni.
- A mu co, głos odebrało, że sam odpowiedzieć nie może? - burknęłam.
- Wydaje mi się, że po prostu nie chce z Tobą rozmawiać.
- Wiesz co Blondasku, przypomnę Ci, że to Ty zacząłeś, wołając mnie jak jakąś pierwszą lepszą spod  latarni. I to ja powinnam strzelić focha na cały świat, ale jestem taka milutka, że postanowiłam Cię odwiedzić - zwróciłam się do chłopaka, który nie chciał się do mnie odzywać, ale nie mógł już dłużej wytrzymać.
- Och, piękna Jade. Uwielbiam kiedy się złościsz, wyglądasz wtedy tak... - zaczął prawić z maślanymi oczami, ale musiałam mu jak najszybciej przerwać, bo nie mogłam tego dłużej słuchać.
- Słucham?! - wydarłam się, robiąc zdziwioną minę.
- Tak, dobrze słyszałaś. Jesteś piękna jak kwitnąca róża. Ładną masz twarz i oczy, mógłbym w nich utonąć, gdybym nie umiał pływać. W ogóle zastanawiam się co taka seksowna kobieta robi w tak brudnym umyśle jak mój?
- Ta, chyba jak róża co z kibla się wynurza. Skończyły Ci się już te tanie teksty czy masz jeszcze kilka w zanadrzu? - zapytałam śmiejąc się w duchu z głupoty tego idioty.
- Mam jeszcze kilka, ale zostawię na lepszą okazję, ślicznotko - powiedział puszczając mi oko.
- Dobra, Zayn zabierz mnie od tego chorego człowieka - zwróciłam się do bruneta, uważnie przysłuchującego się naszej dziwnej konwersacji. - A Ty masz mnie tak nie nazywać, zrozumiano? - pogroziłam palcem podrywaczowi.
- Tak jest pani generał! - zasalutował mi Horan.
Nagle pod jego dom podjechało jakieś drogie auto. Wysiedli z niego rodzice chłopaka i od razu udali się w naszą stronę.
- Niallerku, miałeś nikogo nie zapraszać! - zaczęła jego matka.
- Ale to tylko Zayn i Jade!
- Mówiłam Ci coś o tym... A co to za dziewczyna?! - krzyknęła przerażona na mój widok, a i tak prawie nie miałam na sobie makijażu. Wtedy to by się kobieta wystraszyła. Pewnie by się przeżegnała na mój widok. Ale zastanawiający jest jeden fakt... Skoro to tacy "friends forever" to czemu matka Horana tak zareagowała na Zayna?
- Jade jestem - burknęłam mrocznie, chcąc wystraszyć kobietę moją osobą jeszcze bardziej.
- To my już może pójdziemy... - zaczął niepewnie brunet podnosząc się z krzesła.
- Ale czemu? Może ja chciałabym bardziej poznać państwa Horanów? - uśmiechnęłam się sztucznie.
- Nie sądzę by była taka potrzeba - wtrącił się ojciec.
- Ale ja uważam, że byłoby naprawdę miło - ciągle stałam przy swoim.
- A ja nie.
- Na pewno? - kontynuowałam. Pan Horan spojrzał się na mnie tak wrogo, że myślałam, że zabije mnie tym wzrokiem. - Chodź Zayn, nie chcą nas tu - powiedziałam dumnym tonem i odeszłam, a w tym czasie rodzinka weszła do swojego domu. Ja poszłam do swojego, a Malik razem ze mną.
- No to pa - powiedział stojąc pod moimi drzwiami.
- Gdzie Ty się wybierasz? Miałeś do mnie przyjść.
- Wiesz, chętnie, ale pójdę do domu. Muszę się przede wszystkim przebrać.
Spojrzałam na jego strój. Faktycznie to nie był jego styl. Ewidentnie miał na sobie ciuchy Blondyna.
- Ja nie wiem czemu masz na sobie jego ciuchy, ale chyba nie chcę wiedzieć... - popatrzyłam na niego wyczekując odpowiedzi.
- Spokojnie, pożyczył mi je, bo zapomniałem wziąć swoich - rzekł, po czym uśmiechnął się do mnie.
- Dobra, właź do środka, nie będę stała godzinę pod drzwiami - powiedziałam wchodząc do środka. - Mamusiu już jestem! - krzyknęłam takim słodkim tonem, aż mi się zrobiło niedobrze. Moja matka sekundę później stała już tuż obok mnie.
- Och, to Ty jesteś chłopakiem mojej córki? Ja jestem mamą Jade, bardzo mi miło - powiedziała zwracając się do Zayna i wyciągając mu rękę na powitanie.
- Nie! To znaczy... tak! Tak, ja jestem Zayn... - zaczął się jąkać.
- Przepraszam za wczoraj, trochę mnie poniosło. Może się czegoś napijesz?
- Daj już nam święty spokój - powiedziałam ciągnąć chłopaka na górę, po czym weszliśmy do mojego pokoju.

------------------------------------------------
10 KOMENTARZY = NASTĘPNY ROZDZIAŁ
Wracam do pisania i mam nadzieje, że mnie w tym wesprzecie.  
Piszcie komentarze :D
Pozdrawiam, Weron ♥.

poniedziałek, 22 września 2014

Rozdział 8

*Oczami Jade*
Otworzyłam oczy. Na zewnątrz było bardzo jasno. Wyciągnęłam się na łóżku i usiadłam na jego brzegu. Nagle do mojej głowy napłynęła myśl:
- Kurwa, spóźnię się do szkoły!
Szybko zerwałam się na równe nogi. Dosłownie wpadłam i wypadłam z łazienki, założyłam pierwsze z brzegu ubrania oraz zrobiłam szybki makijaż, po czym zbiegłam po schodach. Zerknęłam tylko na zegarek w telefonie, który wskazywał dziesiątą piętnaście i złapałam za klamkę od drzwi. Nie zdążyłam ich otworzyć, gdyż usłyszałam głos mojej matki.
- Córciu, gdzie się tak spieszysz? - zapytała jak zwykle miło, oczywiście pomijając wczorajszy dzień.
- Do... a co Cię to obchodzi? - burknęłam.
- Ach, tak pytam, bo przecież dzisiaj sobota i nie ma szkoły - odrzekła już mniej pewnie.
Ale jak to sobota? No po prostu brawo Jade, jesteś genialna.
- Wychodzę, nie musisz wiedzieć gdzie - odezwałam się tak, jakby moje wyjście było w pełni zaplanowane.
- A nie zjesz nawet śniadania?
- Nie - rzuciłam sucho, po czym wyszłam na zewnątrz.
Nie wiedziałam co mam robić, bo raczej poza szkołą nigdzie indziej nie wychodzę. Postanowiłam, że przejdę się na spacer. W niektórych sytuacjach trzeba. Obowiązkowo na moich uszach znalazły się słuchawki.
Ruszyłam przed siebie. Spacerowałam po uliczkach mojej dzielnicy, gdy nagle natrafiłam na dom Horanów. Zauważyłam, że na tarasie siedzą Zayn i ten Blondyn. Zdjęłam słuchawki. Rozmawiali o czymś, byli bardzo rozbawieni. Gdy właściciel domu mnie zauważył, mina mu zrzedła. Szepnął coś do Zayna, a ten spojrzał w moim kierunku. Zdziwił się, to na pewno, ale po chwili się uśmiechnął. Chłopcy wymienili się zdaniami.
- Te, laska, chodź tu! - wydarł Blondas.
Po usłyszeniu tych tych słów obruszyłam się i ruszyłam dalej przed siebie.
- Jade, zaczekaj! - krzyknął brunet podnosząc się z krzesła.
Zatrzymałam się i spojrzałam na niego. Miałam iść dalej i nie zawracać sobie nimi głowy, ale postanowiłam, że muszę przypomnieć komuś, że tak się do mnie powinno zwracać. Podeszłam do chłopaków.
- Cześć! - przywitał się Zayn równocześnie machając.
- Hej - rzekłam bez emocji, po czym spojrzałam na chłopaka siedzącego obok zakładając ręce pod boki.
- Stary, co ona się tak na mnie gapi? Przeraża mnie - zwrócił się do swojego przyjaciela.
Przybliżyłam się do niego i palcem przekręciłam jego głowę tak, aby się na mnie patrzył.
- Bo tak ma być - powiedziałam mrocznym tonem.
Na jego twarzy pojawiło się wielkie zaskoczenie zmieszane ze strachem.
- Chyba zapomniałeś kim ja jestem, chłopczyku - dodałam, a następnie zakręciłam swoim idealnym tyłkiem i ruszyłam w stronę domu.
- Nie zostaniesz? - zapytał Zayn.
Odwróciłam się.
- Wiesz, jakoś nie mam ochoty przebywać w tym domu...
- Przepraszam, Niall już nie będzie. Zostań!
- Ten cały Niall, to może mnie w dupę pocałować - zrobiłam gardzącą minę. - Lecz Ty Zayn, jeśli chcesz to możesz do mnie przyjść - uśmiechnęłam się słodko, ale trochę cwaniacko.
Malik spojrzał na swojego kumpla i na mnie, po czym znowu na niego i powrócił do mojej twarzy.
- Przykro mi, ale zostanę z Niallem. Może kiedy indziej.
- No dobrze. Będę czekała.
Z tym udawanym entuzjazmem wróciłam do domu.

*Oczami Zayna*
- Czemu z nią nie poszedłeś? - zapytał mnie zdziwiony Niall.
- Ech, sam nie wiem - odpowiedziałem opuszczając głowę.
- Laska Ci uciekła z przed nosa, a powiem szczerze, że ostra sztuka z niej!
- A Tobie to trzeba mówić w kółko jedno i to samo... To przyjaciółka! Możemy zmienić już temat? - burknąłem
- Okej, okej... tylko się już tak nie denerwuj, stary! - poklepał mnie po ramieniu. - Mogę Ci coś pokazać? Tylko nikomu nie wygadaj! - dodał z wielkim bananem na twarzy.
- No pewnie! - również się uśmiechnąłem, bo jego uśmiech był tak rozbrajający, że nie dało się zachować powagi.
Nagle Horan zaczął gdzieś biec, więc ruszyłem zanim. Po chwili znaleźliśmy się w garażu, gdzie był jakiś drogi samochód, rowery, narzędzia, ale on szedł dalej. Zauważyłem białe drzwi, zatrzymaliśmy się przed nimi.
- Chcesz zobaczyć małe kotki? Chodź za mną chłopczyku - powiedział Niall takim tonem, że faktycznie przypominał głos pedofila.
- Ale proszę pana, ja się boję... - udałem małą dziewczynkę.
- Chodź, nie bój się, będzie fajnie... - nie zdążył dokończyć, bo oboje parsknęliśmy śmiechem.
- Jesteśmy nienormalni - stwierdziłem.
- Ameryki to Ty nie odkryłeś - powiedział, po czym wszedł do pomieszczenia, które znajdowało się za drzwiami.
Był to malutki pokoik z czerwonymi ścianami, na których wisiały plakaty. Podłogę pokrywał miękki bordowy dywan. Na środku stał mikrofon, a za nim krzesło. Po prawej stronie były jakieś gitary, a po lewej nieznany mi sprzęt i słuchawki. To robiło wielkie wrażenie. Wyglądało jak takie małe studio nagrań. Stałem tam jakieś pięć minut rozglądając się po pomieszczeniu z otwartą buzią. Ocknąłem się dopiero wtedy, gdy zauważyłem mojego przyjaciela siadającego przy mikrofonie z gitarą. Zaczął grać i śpiewać.
- I jak Ci się podoba? - zapytał, ale był dość zawstydzony.
- Niall to było przepiękne!
- Na prawdę?
- Tak, na prawdę! - potwierdziłem.
- Takiej odpowiedzi oczekiwałem - zaśmiał się.
- Jak zawsze skromny! Zaśpiewasz coś jeszcze? - zapytałem, z nadzieją, że odpowiedź będzie brzmiała "tak".
- Zaśpiewam - ucieszyłem się. - Ale! Przedtem chcę usłyszeć Ciebie! - zdziwiłem się. - Nie rób takiej miny, tylko śpiewaj!
- Ale ja nie umiem! - zaprotestowałem. Blondyn spojrzał na mnie wrogo. - Nie będę śpiewał!
- No jak chcesz, ale nie licz, że zrobię Ci kiedyś taki drugi prywatny, darmowy koncert.
- I tak wiem, że zrobisz - droczyłem się.
- Nie byłbym taki pewny! - odpowiedział Niall. Następnie wyszliśmy z "tajemniczego pokoju Horana" i udaliśmy się spowrotem na taras.
- Mogę o coś spytać? - zacząłem.
- Dawaj!
- Dlaczego ukrywasz taki talent? Mogłeś chociaż mi powiedzieć, że umiesz śpiewać i grać.
- Stary, wiesz jak tu jest. Poza tym znasz chłopaków, zaraz by się ze mnie naśmiewali.
- Ty, Niall Horan przejmujesz się chłopakami?
- No czasami mam jakieś uczucia - zaśmiał się. - Ale nie powiesz im, okej? Przynajmniej na razie.
- Możesz na mnie liczyć - przytaknąłem.
W jednym momencie zauważyliśmy, że w naszym kierunku idzie Jade.
- Zmieniłam zdanie, mogę dołączyć? - zrobiła przesłodzony uśmiech, wepchnęła pomiędzy nas krzesło dla siebie i na nim usiadła.

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Rozdział 7

*Oczami Jade*
Weszłam do domu i od razu zauważyłam mają matkę, która czekała na mnie i była bardzo zdenerwowana.
- Odbiło Ci? Sprowadzać do domu nie wiadomo kogo? Nigdy nie miałaś przyjaciół, a teraz masz nagle chłopaka? Córciu, wiesz co ja o tym sądzę i nie jestem zadowolona Twoim zachowaniem! - wydarła się na mnie.
- Mam 17 lat, nie będziesz mi się wpieprzała do życia! - krzyknęłam jej w twarz, po czym wbiegłam na górę do swojego pokoju.
Pff... co ona sobie wyobraża? Choć w sumie... co się dzieje ze mną? Bez przerwy płaczę, proponuję nieznajomemu przyjaźń i w dodatku zapraszam go na noc! Czy ja do reszty zgłupiałam? Kim jesteś i co zrobiłaś z prawdziwą Jade? Eh...  W takim razie teraz pójdę spać, a jutro obudzę się i będzie tak jak dawniej. Mam nadzieję... Nie mogę się przecież tak zachowywać.

*Oczami Zayna*
Pakowałem właśnie najważniejsze rzeczy, gdy dostałem sms'a od Nialla z jego adresem i dopiskiem, że mogę już przychodzić. Schowałem telefon do kieszeni, a następnie szybko udałem się do domu mojego kumpla. Blondyn siedział na tarasie przed domem, trzymał swojego iPhone'a z obudową w Irlandzką flagę w ręku i popijał piwo. Horan pochodzi z Irlandii, przeprowadził się do Londynu jak był bardzo mały, ale często tam jeździ. Jest bardzo zżyty z tym miejscem.
- No siema! Ile to można czekać? Wchodź, zapraszam! - chłopak wstał, uściskał mnie i zaprosił do środka. - Tu możesz zostawić swoje rzeczy - wskazał na półkę w przedpokoju.
- O nie, nie wziąłem torby - zacząłem się nerwowo drapać po głowie. - Może ja wrócę szybko do domu i...
- Daj spokój! Tym się nie przejmuj! Tylko wiesz co, nie wymyśliłem co możemy robić, więc może włączymy sobie jakiś film? Mam kino domowe, weźmiemy popcorn i cole albo coś mocniejszego, haha - zaśmiał się. - To co?
- Super - stwierdziłem z entuzjazmem.
Usiadłem na wielkiej, miękkiej, czerwonej kanapie. Blondyn uruchomił urządzenie i poszedł po coś do kuchni. Wrócił z popcornem i dwiema puszkami piwa. Jedną z nich dał mi, po czym usiadł na kanapie ustawiając przekąskę po między nami. Otworzył puszkę i wziął łyka. Ja odstawiłem alkohol na stolik znajdujący się przed kanapą.
- A Ty co? - zapytał zdziwiony.
- Ja nie piję... - odpowiedziałem.
- Co Ty taki sztywny? - powiedział otwierając moją puszkę i podstawiając ją pod moją brodę. Wziąłem trunek do ręki, ale odstawiłem spowrotem na stolik. - I jakiś taki przygnębiony... To przez tą laskę? Gadaj!
- No, bo wiesz... Ja jej wcale nie rozumiem! Jednego dnia mnie nienawidziła, a następnego chciała, żebym był jej przyjacielem i u niej nocował. Jej tak zmieniają się te nastroje...
- Zakochała się w Tobie! Na bank!
- To niemożliwe...
- No co Ty! Na takiego przystojniaczka to pewnie każda leci! Ale Ty masz szczęście, sam chętnie bym ją wyru... - nie dokończył. - Ty szczęściarzu! - poklepał mnie po ramieniu.
- Wcale nie mam szczęścia, bo na pewno się we mnie nie zakochała. Ale nie wiadomo co wymyśli jutro... - stwierdziłem, po czym zdecydowałem się na łyk piwa.
- Ty, stary, a może ona jest w ciąży, hmm? Skoro ma takie wahania nastroju... - wyplułem alkohol, który miałem w ustach.
- Co?
- No jest taka mroczna, nie wiadomo gdzie chodzi i co robi! - stwierdził Nialler, po czym wziął moją puszkę i zaczął z niej pić.
- Chyba nie myślisz, że ona...
- Albo to Ty jesteś tatusiem! - wyszczerzył się do mnie.
- Niall! Ile razy mam Ci powtarzać?! Nic mnie z nią nie łączy! Mówiłem Ci, że nie interesuję się na razie nikim! - oburzyłem się.
- Z takim podejściem to się nie dziwię... Mogę się założyć, że do końca życia zostaniesz prawiczkiem!
- Niall!
- To co, zakład? - wyciągnął do mnie rękę cały czas się śmiejąc.
- Weź już skończ. Ty tylko o jednym - prychnąłem, będąc ciągle obrażony.
- Sorki przyjacielu - uśmiechnął się do mnie, tym razem bardzo miło. Miałem spokój tylko na krótki czas, bo chwilę po tym Blondyn wyciągnął rękę do moich włosów i je potargał. Przesadził! Rzuciłem się na niego i zacząłem targać jego rozjaśnione kosmyki. Oczywiście przewracając przy tym popcorn znajdujący się po między nami. Poczułem się niezręcznie, więc wstałem z Horana i zacząłem zbierać rozrzucony popcorn.
- Stary, zostaw to! Rano przyjdzie Sylwia i to posprząta - powiadomił mnie, rzucając pustą puszkę i opakowanie za kanapę. Znajdowało się tam już sporo śmieci, chyba Nialler już jadł tu wcześniej.
- Kto to Sylwia? - zapytałem bezmyślnie.
- Haha! Sprząta u nas od poniedziałku, a co, zainteresowany? Nie jest zbyt ładna, więc nie polecam - puścił do mnie oko.
- Eh... - westchnąłem w bezradności.
Oboje zauważyliśmy, że film się już dawno skończył, a my go wcale nie obejrzeliśmy. Na pewno był nieciekawy skoro nie zwrócił naszej uwagi.
- Idę do kibla, zaczekaj tu - zwrócił się do mnie Nialler, po czym wstał i opuścił pomieszczenie, w którym się znajdowaliśmy.
Nie miałem co robić, więc zacząłem oglądać rodzinne fotografię Horanów. Kiedy doszedłem do ostatniej fotografii, na której był mały Blondynek podczas kąpieli, zacząłem się śmiać. Nie dziwię się, że ramka z tym zdjęciem była odwrócona tyłem, też nie chciałbym, żeby każdy kto wejdzie do mojego domu zobaczył taką fotografię. Sam nie mam pojęcia po co rodzice je robią. Odłożyłem ramkę na miejsce. Obejrzałem się, a w progu stał Niall trzymający w ręku butelkę piwa. Najwyraźniej obserwował mnie od dłuższego czasu.
- Jak chciałeś pooglądać moje nagie fotki to było powiedzieć - rzekł do mnie nietrzeźwienie. Odchyliłem głowę do tyłu i zacząłem się śmiać.
- A Tobie może starczy tych procentów na dzisiaj. Wypiłeś już tyle, nawet nie jestem w stanie powiedzieć ile - zignorował mnie i ruszył w kierunku kanapy. Poszedłem za nim. Usiedliśmy. Chłopak nadal pił trunek, a ja go tylko obserwowałem.
- Oj Malik... Ma.. ali...lik... - zaczął bełkotać wskazując na mnie palcem. Nie dokończył, bo po prostu stracił przytomność. Wystraszyłem się, ale od razu sprawdziłem mu puls. Żył, oddychał. Kurde, upił się.
Och, Niall, wiedziałem, że nie będzie z tego nic dobrego.
Wziąłem go na ręce i zaniosłem na górę. Zajrzałem do jednego pomieszczenia, od razu zorientowałem się, że to pokój jego rodziców. Otworzyłem drzwi na przeciwko, tak, tu mieszkał mój kumpel. To było widać od razu. Chociażby po walających się wszędzie papierkach. Położyłem go na łóżku. Zdjąłem mu buty, bluzę i spodnie, żeby było mu wygodnie, a następnie przykryłem jego ciało kołdrą. Sam poszedłem do łazienki i wziąłem długi prysznic. Oczywiście nie miałem piżamy, ani żadnych rzeczy na zmianę, bo KTOŚ nie pozwolił mi się wrócić do domu, więc zostałem w bokserkach, żeby nie spać w brudnych ubraniach. Nialler miał w swoim pokoju małą kanapę, więc położyłem się na niej i po chwili zasnąłem.

Rano obudził mnie dzwonek do drzwi spojrzałem na Horana i zobaczyłem, że próbuje otworzyć oczy, ale mu to nie wychodzi.
- Wyłączyć to! I to kurwa w tej chwili! - wydarł się i zakrył swoją głowę poduszką.
Postanowiłem zejść na dół. Wyjrzałem przez szybę, która znajdowała się w drzwiach i zobaczyłem jakąś blondynkę malującą swoje usta szminką. Do głowy wpadł mi tylko jeden pomysł: to musi być ta Sylwia, która ma sprzątać. Nie była taka brzydka jak mówił Niall. Otworzyłem drzwi, a gdy tylko dziewczyna mnie zobaczyła szeroko się uśmiechnęła. Od razu jej wzrok powędrował na moje bokserki, po czym przygryzła wargę. Ymm... przynajmniej dziewczyna nie kryje się ze swoimi uczuciami, ale... nie wiem czy w tym przypadku to takie dobre.
- Witaj, jestem Sylwia - powiedziała wchodząc do środka i zrzucając z siebie płaszcz na podłogę. - Nie wiedziałam, że Horan jest z tych, którzy lubią zapraszać koleżków na noc, ale TAKICH koleżków to ja też bym zaprosiła - dodała pod nosem, ale ja to usłyszałem, niestety.
- Więc... będziesz tu sprzątała, tak? - zapytałem głupio.
- Oczywiście, że tak. Tylko wiesz co, ja się przedstawiłam, a Ty nie - podeszła do mnie i zaczęła jeździć palcem po mojej klatce piersiowej. - Niegrzeczny - szepnęła mi do ucha i rzuciła jednoznaczne spojrzenie.
- Jestem Zayn... - zrobiłem krok do tyłu. - Wybacz, ale pójdę się trochę ubrać... - powiedziałem, po czym udałem się na górę.
- Jak dla mnie nie musisz się ubierać - stwierdziła i tym razem też to usłyszałem.
Wszedłem na górę, zobaczyłem Blondyna siedzącego na krawędzi łóżka i trzymającego się za głowę.
- Ja pierdole... ale mnie boli głowa... w ogóle co ja tu robię i gdzie są moje spodnie? - zapytał zdezorientowany.
- Niall, wczoraj się troszeczkę upiłeś, więc zaniosłem Cię do łóżka. Wszystko jest w porządku.
Spojrzał na mnie.
- A gdzie są Twoje ubrania? To już trochę mnie niepokoi....
- Nie wiem czy pamiętasz, ale nie pozwoliłeś mi się po nie wrócić do domu, także nie miałem się w co przebrać - uświadomiłem go. Nialler wstał, wyjął z szafy jakieś ubrania i mi je dał.
- Gaci i skarpetek też pewnie nie masz? - zapytał, a ja pokręciłem głową. Otworzył szufladę i wyjął potrzebne mi rzeczy. - Za takie poświęcenie idź i zrób mi kawę, czy tam cokolwiek, tylko, żeby pomogło...
- Nie ma sprawy! - rzekłem. - A! Sylwia już przyszła.
- Poznaliście się już? - zapytał, a na jego twarzy pojawił się cwaniacki uśmiech.
- Um... tak... Lepiej najpierw pójdę się ubrać - popatrzyłem na ubrania i poszedłem do łazienki. Po chwili wyszedłem już ubrany. Zszedłem do kuchni i zacząłem robić kawę kumplowi. Oczywiście czułem się obserwowany przez Sylwię, która sprzątała właśnie puszki ze wczoraj. Wpadłem na pomysł, że usmażę naleśniki. Niall na pewno się nie pogniewa, raczej się ucieszy. Może nie jestem mistrzem kuchni, ale trochę gotować umiem. Po jakichś 20 minutach skończyłem. Ładnie ułożyłem naleśniki na dwóch talerzach i przystroiłem. Biedny Irlandczyk trochę sobie poczekał. Postawiłem talerze i kubki z kawą na tackę, bo inaczej bym tego nie zaniósł.
- A dla mnie? - zauważyłem dziewczynę stojącą przede mną i robiącą słodkie oczka.
- Przepraszam, zrobiłem tylko dla nas dwóch - nie wiedziałem co powiedzieć, bo było mi głupio, że ją pominąłem.
- Następnym razem pamiętaj - uśmiechnęła się i odeszła.
Wszedłem do pokoju i usiadłem na brzegu łóżka, w którym siedział mój kumpel po turecku. Podałem mu talerzyk i kubek.
- Naleśniki? Stary, dzięki! - poklepał mnie po plecach.
- Spoko, przyjemność po mojej stronie - odpowiedziałem.
- Ja nie mogę. Upiłem się i zmarnowałem Ci wieczór, a Ty jeszcze o mnie dbasz. Takiego kumpla to tylko zazdrościć! - powiedział pożerając ostatniego naleśnika i zabierając następnego z mojego talerza.
Nagle do pokoju wpadła Sylwia. Poprawiła włosy i stanęła jakby pozowała do jakiegoś zdjęcia.
- Och, panowie, to ja może nie będę przeszkadzać... - udała zdziwienie.
- A w czym? - zapytał niezorientowany Horan popijając kawę.
Dziewczyna zachichotała.
- Możesz zabrać tą tacę, ogarniesz tu jak my pójdziemy - powiedział podając Sylwii brudne naczynia. Blondynka zabrała je i wyszła.
- Ach, niezła z niej dupa! - rozmarzył się Niall.
- A mi mówiłeś, że jest brzydka!
- Chciałem Cię na wstępie do niej zniechęcić - poinformował mnie.
- Nie martw się, nie jestem zainteresowany - odrzekłem zniesmaczony.
- Wiem, wiem. Dziewczyna ruchałaby wszystko co się rusza, ale to jest w niej najlepsze.
- Jeśli tak uważasz...
- No pewnie!
- Wiesz co, ja będę się już zbierał - powiedziałem wstając.
- Ale gdzie? Zostajesz tu! - krzyknął Nialler wskazując palcem na podłogę.
- Chociaż skoczę po te rzeczy...
- Malik, przejmujesz się najmniej istotnymi rzeczami. Wyluzuj chociaż raz!
- No dobra... - uległem. Uśmiechnąłem się do przyjaciela i ponownie usiadłem koło niego na łóżku.

------------------
Ja osobiście nie jestem zadowolona z tego rozdziału. A Wy co myślicie?
Następny będzie za tydzień, jeśli mi się uda i oczywiście, jeśli tylko będziecie chcieli.
Może macie jakieś sugestie, własne pomysły? Chętnie wszystkie przyjmę :D
Pozdrawiam, Weron. ♥

sobota, 9 sierpnia 2014

Rozdział 6

*Oczami Jade*
Byłam zmuszona iść do szkoły, więc poszłam, ale nie było łatwo. Jeszcze dzisiaj rano dowiedziałam się, że mój ojciec wyjeżdża w delegację na tydzień, a moja mama wzięła sobie jakieś nadgodziny, więc będę sama w tym ogromnym domu przez większość czasu. Gdy weszłam do budynku od razu spotkałam się z dziwnymi spojrzeniami i uśmieszkami uczniów. Co się dzieje? Zawsze każdy boi się nawet na mnie spojrzeć, a teraz? Wyjęłam z kieszeni telefon i weszłam na Facebooka, na którego nigdy nie wchodziłam, bo nie miałam po co. Na tym portalu aż huczało o mnie i Zaynie.
- Co to kurwa ma być? - wydarłam się na całą szkołę.
Chyba każdy wiedział co mam na myśli. Wszyscy szybko odwrócili ode mnie wzrok i zajęli się swoimi sprawami. Hm, przynajmniej teraz wiedzą, że mnie się trzeba bać! Po drodze do klasy spotkałam Dana, który oznajmił mi, że od dzisiaj jest psychologiem w naszej szkole. Nie dziwię się dyrektorce, że go zatrudniła, uczniowie w tym liceum są chorzy psychicznie i to co do jednego. Zadzwonił dzwonek, więc poszłam na lekcje, miałam nudny polski. Gdy wyszłam z klasy ponownie zaczęłam czuć spojrzenia innych na sobie. To było bardzo irytujące. Zauważyłam Zayna, który chował coś do swojej szafki. To wyglądało jak jakaś książka, bądź zeszyt. Zamknął szafkę i zaczął iść w jakimś kierunku, minęliśmy się. Rzucił mi tylko krótkie spojrzenie i natychmiast odwrócił wzrok. Podszedł do jakichś chłopaków, znając życie to pewnie jego koledzy. Nagle zaczął się z nimi kłóć, a następnie pokierował się w stronę drzwi wyjściowych. Chwilę później poszedł za nim Blondyn. Z czystej ciekawości udałam się w tym samym kierunku co oni. Zauważyłam jak chłopak dosiada się do Zayna. W tym samym czasie jakaś dziewczyna przeszła obok mnie parskając śmiechem. Ja już ją zapamiętam, jakiś durnowaty plastik nie będzie się ze mnie naśmiewał! Chyba muszę pogadać z tym Malikiem o tej całej sprawie, bo dłużej nie wytrzymam. W szybkim skrócie: poprosiłam bruneta, aby przyszedł do mnie po szkole, a następnie wróciłam na lekcje. Chcę z kimś pogadać, a on jedyną osobą którą znam i chyba mnie nawet polubił co jest dziwne, ale podobno o gustach się nie dyskutuje.
Gdy wszystkie lekcje się skończyły wróciłam do mojego pustego domu. Zjadłam coś na szybko i włączyłam laptopa, aby na spokojnie przeczytać co tam ludzie o nas wypisują. Niestety urządzenie nawet nie zdążyło się włączyć, a po moim domu rozległ się dźwięk dzwonka. Podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Teraz już wolę je zamykać na klucz, gdy jestem sama w domu. W progu ujrzałam gościa, którego się spodziewałam.
- Wejdź - powiedziałam, po czym machnęłam ręką, co miało oznaczać zaproszenie chłopaka do środka.
- Cześć Jade - przywitał się Zayn i nie czekając na nic poszedł za mną na górę.
Weszliśmy do mojego pokoju. Brunet usiadł na moim łóżku, a ja na fotelu znajdującym się obok.
- Chciałaś rozmawiać, więc przyszedłem - zaczął.
- Tak - odparłam.
- O co chodzi, Jade? Słucham Cię.
- Okej, nie będę pieprzyła jakichś głupot tylko od razu przejdę do sedna sprawy. Czemu do jasnej cholery Ci chorzy ludzie wypisują jakieś głupoty w internecie i głoszą propagandę na nasz temat?! - wydarłam się wstając z fotela. Zaczęłam nerwowo chodzić po swoim pokoju.
- Czy dla Ciebie wszystko musi być chore? Też na początku się zdenerwowałem, ale teraz już ich rozumiem. Widzieli nas idących razem do szkoły, w kawiarni, później odprowadziłem Cię do domu. Jakbym był jednym z tych ludzi również pomyślałbym, że my... no wiesz... - odpowiedział spokojnie.
- To niech kurwa przestaną tak myśleć, bo mam tego serdecznie dość!
- Ja próbowałem im to wytłumaczyć, ale oni się tylko ze mnie nabijali...
- Eh... - westchnęłam, po czym ponownie usiadłam na fotel. - Najchętniej zamknęłabym się w tym domu i przeczekała ten cały absurd, ale muszę zdać w tym roku, a poza tym byłabym tu kompletnie sama i... - nie dokończyłam, bo zaczęłam czuć, że moje oczy robią się szkliste.
- Co się stało? - zapytał z troską podnosząc się z łóżka i kucając na przeciwko mnie siedzącej na fotelu, i zasłaniającej dłoniami swoją twarz.
- No bo... - zawahałam się. - Ja nie mam nikogo... ja... kiedyś pragnęłam być samotna, ale to cholernie trudne i tak się nie da żyć...
- Nie płacz - Zayn otarł mi łzę z policzka. - Rozumiem Cię, mieszkam sam, moja cała rodzina wyprowadziła się gdzieś za granicę za pracą. Od roku nie miałem z nimi żadnego kontaktu. Dlatego tak bardzo zależy mi na moich kumplach, bo jedynie z nimi mogę pogadać.
Kiwnęłam tylko głową, że zrozumiałam i poszłam do łazienki trochę się ogarnąć. Gdy wróciłam Malik ponownie siedział na moim łóżku i rozglądał się po moim pokoju.
- Skoro się już sobie wyżaliliśmy, to co, przyjaciele? - zapytałam. Zayna chyba zamurowało, ale po chwili uśmiechnął się i zgodził na moją propozycje.
Usiadłam obok bruneta i w tej samej chwili zadzwonił jego telefon.

*Oczami Zayna*
Bardzo się zdziwiłem, kiedy Jade zaproponowała mi przyjaźń. Nigdy bym się tego nie spodziewał, ale bardzo ją lubię i cieszę się, że jesteśmy przyjaciółmi.
Zadzwonił mój telefon. Spojrzałem na wyświetlacz. Niall.
- Wybacz, muszę odebrać - powiadomiłem, po czym przyjąłem połączenie.
-Słuchaj stary, stoję pod domem tej laski, bo wiem, że tam jesteś. Zejdź do mnie na chwilę, mam zajebistą nowinę!  - usłyszałem podekscytowany głos Blondyna.
-Będę za chwilę - odpowiedziałem, rozłączyłem się i rzuciłem telefon na łóżko.
No tak, zapomniałem, że Niall też mieszka na tej dzielnicy, nawet kilka domów stąd. Nigdy nie byliśmy u siebie, bo rodzice nam zabraniali z powodu różnicy stanu materialnego.
- Muszę Cię na chwilę zostawić, zaraz wrócę - powiedziałem do Jade, a następnie wyszedłem.
Przed bramą zobaczyłem Horana rozglądającego się dookoła.
- Hej Niall! - krzyknąłem wychodząc z domu dziewczyny.
- No w końcu! Stary, ile to można czekać? 
- To jaka to nowina, o której chciałeś mi tak koniecznie powiedzieć? - zapytałem.
- Słuchaj, moi starzy wyjechali na weekend i mam wolną chatę! Zrobiłbym imprezę, ale jakby się dowiedzieli to by mnie chyba zabili. Znając życie reszta chłopaków bardziej zdemolowałaby mi dom niż gdybym przyprowadził wszystkich ludzi ze szkoły, więc zapraszam Ciebie! Chyba Tobie mogę zaufać, co Malik? - wyrecytował na jednym oddechu z wielkim bananem na twarzy.
- Oczywiście! - uśmiechnąłem się do przyjaciela. - Cieszę się, że mogę do Ciebie przyjść.
- Możesz nocować tylko dzisiaj albo przez cały weekend, jak chcesz! Jeszcze nie wiem co będziemy robili, ale będzie na serio zajebiście! Zobaczysz! - Nialler nawijał jak najęty.
- Wiesz co, muszę wracać. Napisz do mnie jak będziesz coś chciał - pożegnałem się i wróciłem do pokoju Jade. Horan poklepał mnie po ramieniu i  również wrócił do domu.

*Oczami Jade*
Okej, Zayn wyszedł. Jestem zadowolona, że stał się moim przyjacielem. Może będzie ciekawie.
Zauważyłam jego telefon, zostawił go na moim łóżku. Wzięłam komórkę do ręki. Nie było problemu z odblokowaniem urządzenia, gdyż Malik wcale go nie zablokował. Na tapecie miał zdjęcie jego razem z tym blondynem.
No nie dziwię się, sama zauważyłam, że dobrze się kumplują. Ja jakoś za nim nie przepadam, podpadł mi koleś i to nie jeden raz. 
Weszłam w smsy, nic ciekawego. Postanowiłam zobaczyć galerię. Miał pełno swoich zdjęć na przemian ze zdjęciami z tym swoim przyjacielem. Oni tak na serio się uwielbiają? Okej, można mieć kolegów, ale bez przesady. Dobra nie wnikam. Przez przepadek coś kliknęłam i zobaczyłam jakiś ukryty folder. Chciałam go otworzyć, ale był na hasło. Co on ukrywa? Usłyszałam kroki. Odrzuciłam telefon jakby raził prądem czy coś i usiadłam w dość naturalnej dla mnie pozie.
- Już jestem - oznajmił mi Malik wchodząc do pokoju. 
- Świetnie! Wiesz co, pomyślałam, że dzisiaj u mnie przenocujesz - poinformowałam chłopaka i nie miał nawet jak odmówić. Na jego twarzy wyrysowało się zaskoczenie. Próbował coś wydusić, ale nie potrafił, więc tylko głupkowato się uśmiechnął. Nie wiem o co mu chodziło, ale za bardzo mnie to nie obchodzi. - Też się cieszę! Na pewno będzie fajnie - dodałam z uśmiechem. 
Nagle usłyszałam podjeżdżający pod mój dom samochód. Ym... kto to może być? 
Wyjrzałam przez okno i ujrzałam auto mojej mamy. Co? Ona miała dzisiaj całą noc pracować!
- Zayn... mam mały problem... wejdź do tej łazienki i udawaj, że Cię nie ma - zaczęłam go nerwowo pchać w kierunku wspomnianego pomieszczenia.
- Ale po co? - zaczął się stawiać.
- Właź do tego kibla i to już! - wydarłam się i wepchnęłam go siłą.
Zbiegłam na dół, aby szybko otworzyć tylne wyjście, niestety mama zdążyła już wejść do domu.
- O witaj Jade! - przywitała się, chyba była szczęśliwa, że mnie widzi.
- Cześć... co tak wcześnie? - spytałam.
- Stwierdziłam, że nie muszę brać tych nadgodzin, a ten czas spędzę w domu z moją córeczką. Zrobiłam zakupy. Tylko je rozpakuję i przyrządzę nam jakąś kolację - uśmiechnięta poszła do kuchni.
Teraz się obudziła? No nie wierzę! Nigdy nie miała dla mnie czasu, a teraz, gdy zaprosiłam Zayna to nagle kochana mamusia? To jest własnie logika mojej matki. Teraz muszę go tylko stąd jakoś wyprowadzić. 
Poszłam otworzyć drzwi tylne, gdy wróciłam zauważyłam coś dziwnego...

*Oczami Zayna*
Siedziałem tak w tej łazience i siedziałem... To było trochę męczące. Obejrzałem chyba wszystkie kosmetyki jakie tam były, kiedy usłyszałem otwierające się drzwi. Miałem nadzieję, że to Jade, ale mocno się pomyliłem. W drzwiach stała jej matka z miną jakby zobaczyła jakiegoś bandytę. W sumie na takiego wtedy wyglądałem. Upuściła to co trzymała w rękach, czyli rolkę papieru toaletowego, czysty ręcznik i jakiś płyn. Pewnie chciała to tu tylko odłożyć, a zobaczyła jakiegoś chłopaka w łazience swojej córki.
- Przepraszam, ja pani wszystko wytłumaczę... - zacząłem z nadzieją, że to coś da.
- Nie obchodzi mnie kim Ty jesteś i co tu robisz, żadne inne tłumaczenia też! Masz natychmiast wynieść się z mojej posesji! Zrozumiałeś? - wybuchła, po czym złapała mnie za kawałek ubrania i zaczęła ciągnąć po schodach na dół. Gdy zeszliśmy zauważyłem Jade, która skądś wraca i patrzy się na mnie i swoją rodzicielkę z niezrozumieniem.
- Kto to jest? - kobieta wskazała na mnie.
- To... to jest mój chłopak - powiedziała z pewnością Jade, po czym stanęła obok mnie i złapała mnie za rękę. Nie pokazywałem mojego zdziwienia, ale było na prawdę duże przez jej reakcję. 
- Mówiłam Ci coś kiedyś, że masz tutaj nikogo nie sprowadzać i co? Eh... Odprowadź tego... - powstrzymała się przed dokończeniem. - I ma się to więcej nie powtórzyć.
Na prawdę była wściekła. A sprawia pozory takiej miłej kobiety. No cóż, moja obecność raczej jej się nie spodobała. 
Jade i ja wyszliśmy za drzwi.
- Głupio wyszło, szkoda, że nie będziesz u mnie nocował. To pa, przyjacielu - wyolbrzymiła ostatnie słowo.
- Spoko, nic się przecież nie stało, następnym razem - uśmiechnąłem się. - Pa, przyjaciółko! - również bardziej zaznaczyłem ten wyraz, a następnie udałem się w kierunku mojego domu.
Sam nie wiem czy się cieszyć czy nie, że tak wyszło. Teraz przynajmniej mogę iść do Nialla, obiecałem mu to pierwszemu, ale głupio mi było odmówić nowej przyjaciółce.W sumie sam nie wiem kogo bym wybrał.
Poszedłem do domu przygotować rzeczy do nocowania u kumpla.

---------------------------------
Oto długo wyczekiwany rozdział!
Trochę pokręcony, nie wiem czy da się go w ogóle czytać, ale mam nadzieję, że się spodobał. ;)
10 komentarzy = nowy rozdział, dacie radę? :D
Zapraszam również do zakładki Informowani, żeby dostawać informacje o nowych rozdziałach.
Pozdrawiam, Weron. ♥

czwartek, 31 lipca 2014

Rozdział 5

                                                                                     *Oczami Zayna*
Obudziły mnie promienie słoneczne, które wpadały przez okno do mojego pokoju. Spojrzałem na ekran telefonu, była szósta. Jakoś nie miałem ochoty dzisiaj biegać, a było jeszcze sporo czasu do szkoły. Szybko się ubrałem i zjadłem śniadanie, po czym wyjąłem swój ukochany szkicownik. Przez to, że musiałem iść do pracy, żeby utrzymać dom, opuszczałem szkołę, siłownie i niestety byłem zmuszony odrzucić rysowanie. Wreszcie mogłem do tego powrócić. Otworzyłem mój skarb i zacząłem przeglądać swoje szkice. Nie były takie najgorsze, nawet rzekłbym nieskromnie, że bardzo dobre. Jeszcze nigdy ich nikomu nie pokazałem. Jakby dowiedzieli się na mojej dzielnicy, że chłopak ma duszę artystyczną i sobie rysuje, to nie miałbym życia. Przynajmniej ze spray'ami nie muszę się kryć, gdyż czasami pomagam dresom robić graffiti i wtedy mogę zrobić do tego jeszcze kilka takich jak ja chcę. Moja dzielnica nie jest zbyt ciekawa... W końcu to najbiedniejsza dzielnica w Londynie. 
Zobaczyłem swój ostatni szkic, przedstawiał on samego mnie. To chyba mój najlepszy rysunek. Przewróciłem stronę i ujrzałem pustą kartkę. Złapałem pierwszy ołówek, który miałem w zasięgu ręki i zacząłem coś bazgrać. Jednak wyszedłem z wprawy, nic mi nie wychodziło. No coż, pora już wychodzić. Spakowałem mój skarb do torby i wyszedłem z domu. 
Postanowiłem przejść przez tą bogatą dzielnicę. Niby przez nią mam krócej do szkoły, ale wszyscy mi zawsze mówili, że to nie miejsce dla takich jak ja, więc chodziłem inną drogą. Zatrzymałem się przed domem Jade. Kiedyś myślałem, że ta dziewczyna jest jakimś demonem czy czymś w tym rodzaju, cała moja szkoła tak myślała, ale jak dla mnie ona jest bardzo miła tylko jest introwertykiem i jest trochę mroczna.
- Siema stary! - moje przemyślenia przerwał mi bardzo znajomy głos. 
Odwróciłem się i zobaczyłem...
- No co, kumpla nie poznajesz? 
...drącego się Nialla po drugiej stronie drogi. No tak, on mieszka w tej dzielnicy.
- Hej Niall! - krzyknąłem do niego unosząc prawą rękę do góry w geście przywitania się. 
Blondyn przebiegł przez ulicę nie patrząc na samochody i po chwili znajdował się tuż obok mnie.
- Podoba Ci się ta laseczka, co? - zapytał mnie po krótkiej chwili, robiąc przy tym miny znaczące, że tak.
- Jade? Nie! Co Ty znowu wymyśliłeś? - jego pytanie mnie zszokowało.
- Nic nie wymyśliłem, wczoraj z nią gadałeś i byłeś w kawiarni! Człowieku, wszędzie huczy, że wyrwałeś najbardziej niedostępną laskę w mieście!
- Nikogo nie wyrwałem, okej? Skąd to niby wiesz?
- Kiedy Ty ostatnio byłeś na Facebooku albo Twitterze? Nic dziwnego, że jesteś taki zacofany. Powinieneś pójść po swoją dziewczynę i odprowadzić ją do szkoły, a nie stoisz i gapisz się w jej dom! - rzekł bardzo pewnie chłopak.
- Niall, zrozum, to nie jest moja dziewczyna! Nie wiem co tam wyczytałeś, ale to nie jest prawda! Nie interesuję się dziewczynami, okej? - wykrzyczałem mu wszystko prosto w twarz.
- Uuu, Malik, przerzuciłeś się na chłopców? - zażartował, lecz niestety niefortunnie.
- ... - rzuciłem mu wrogie spojrzenie.
- Okej, okej, już nie będę - podniósł ręce w geście obronnym. - Idziemy do tej szkoły, czy nie zdajemy w tym roku? - ponownie się zaśmiał.
- Niall, zachowaj te swoje suchary dla kogoś innego i chodź, bo faktycznie zaraz się spóźnimy - powiedziałem poważnie, po czym ruszyliśmy w stronę budynku.
Gdy weszliśmy do liceum, spotkaliśmy Dana, który stał na środku korytarza i się rozglądał. Podeszliśmy do niego.
- Vas happenin? - zapytałem, na co Blondyn zaczął się śmiać.
- O, chłopcy, szukałem was. Pani dyrektor zatrudniła mnie jako psychologa szkolnego, dodała też, że jeśli będę w szkole na co dzień, to lepiej na was wpłynę.Więc jak będziecie mnie potrzebowali to moje drzwi są dla was otwarte - powiedział nam mężczyzna, po czym wysłał nas na lekcje.

Jestem w klasie z całą moją paczką liczącą pięciu chłopaków, z Niallem najbardziej się dogaduje. Poznaliśmy się przedszkolu i jesteśmy przyjaciółmi do dzisiaj. Niby różnimy się diametralnie, ale to bardziej pomaga w naszej przyjaźni niż ją niszczy. Nialler jest bardziej żartownisiem i uwielbia towarzystwo, ja jestem nieśmiały i skryty, ale uważam, że siebie uzupełniamy.
- Panie Malik, czy ja panu nie przeszkadzam? - wydarła się na mnie moja nauczycielka.
Nawet nie mogę się zamyślić, bo zawsze mi ktoś przerwie. Skrzywiłem się.
- Nie proszę pani - odparłem.
- A mi się wydawało, że tak! Żeby mi to było ostatni raz! - krzyczała jakbym nie wiadomo co zrobił, mój przyjaciel tak się śmiał, że myślałem, że normalnie zaraz popuści. - A Ciebie Horan co tak śmieszy? - tym razem zwróciła się do niego, ale chłopak ciągle nie przestawał się śmiać.
- Wie pani, że historia i tak mnie nie interesuje? - zapytał.
- Nikogo tutaj nie interesuje mój przedmiot, ale macie obowiązek nauki do osiemnastego roku życia i musicie przynajmniej uważać na lekcji.
Gdy nauczycielka skończyła swoje kazanie, od razu zadzwonił dzwonek. Wyszliśmy na główny korytarz. Podszedłem do swojej szafki i zostawiłem w niej swój szkicownik. Stwierdziłem, że w domu nie będę miał jak rysować, a tutaj w przerwach po między lekcjami albo na świetlicy zawsze znajdę czas. Tylko, żeby nikt z mojej dzielnicy mnie nie zauważył...
Zamknąłem szafkę i zacząłem iść w kierunku moich kumpli. Koło mnie przeszła Jade. Minęła mnie bez słowa, mieliśmy umowę, więc za bardzo się nie zdziwiłem. Tylko jej mina... była smutna, przygnębiona. Jej chód też nie był pewny siebie jak zawsze. Miałem ochotę spytać co się stało, ale przecież umowa...
Doszedłem do chłopaków, mieli z czegoś ubaw po pachy. Kiedy blondas mnie zauważył, zaczął wszystkich szturchać i wszyscy zaczęli się do mnie sztucznie uśmiechać.
- Co jest takiego śmiesznego i dlaczego nie mogę o tym wiedzieć? - zapytałem.
- Nie, nic! - wyrwał Louis.
- Niezłą dupę poderwałeś! - powiedział Harry, po czym poklepał mnie po ramieniu. Niall wrogo się na niego spojrzał, ale to go wcale nie przejęło.
- Już mówiłem, że nikogo nie poderwałem! Mam to wam napisać na kartce? O ile potraficie czytać, bo mam co do tego wątpliwości, skoro nie rozumiecie co się do was mówi! - krzyknąłem i odszedłem od grupy. Pożyczyłem tekst od Jade, może się nie pogniewa. Ale i tak pewnie mnie nie słyszała, więc mogę być spokojny.
Wyszedłem na boisko szkolne i usiadłem na ławce z miną obrażonego. Nie gniewałem się na nich, nie potrafiłem, ale niech wiedzą, że nie powinni brać plotek tak na serio. Niespodziewanie poczułem jak ktoś siada przy mnie na ławce. Odkręciłem głowę i ujrzałem Nialla.
- Czego chcesz? - spytałem bez emocji.
- No, Malik, daj spokój, tak tylko się śmiejemy - próbował mnie... pocieszyć?
- Ze mnie. A mi nie jest do śmiechu.
- Wiesz, że jakbyś potwierdził, iż jesteś z nią w związku, to byś miał mega szacun od wszystkich?
- A to niby dlaczego? Nie będę kłamał!
- Stary, Ty się jeszcze pytasz? To najlepsza laska w okolicy! Najseksowniejsza, najbardziej niedostępna i najniebezpieczniejsza! Każdy się boi nawet do niej podejść, a Ty sobie z nią normalnie piłeś kawkę. Połowa szkoły Ci zazdrości!
- Jade na prawdę ma taką opinię w szkole? Myślałem, że trochę łagodniej o niej mówią. Dla mnie jest miła...
- Miła? Czy my mówimy o tej samej osobie? Myślałem, że mnie zmiażdży, gdy przez przypadek na nią wpadłem. Przez dwa tygodnie nie chodziłem do szkoły!
- Niall, oboje wiemy, że nie chodziłeś do szkoły z innego powodu. A Jade...- zacząłem i znowu nie dane mi było dokończyć, gdyż ktoś mi przerwał.

- Zayn, musimy pogadać - usłyszałem kobiecy głos dochodzący zza moich pleców.
- Nie wtrącaj się, nie widzisz, że rozmawiamy? - krzyknął z oburzeniem Nialler. 
Tajemnicza postać wyszła zza ławki i ustawiła się wprost przed Horanem. Tak, to była Jade i jej humor raczej się nie polepszył.... Mina chłopaka zrzedła. Przysunął się do mnie i chował powoli za moimi plecami. Nie wiem co ten koleś bierze, ale to jest chyba dla niego za mocne. 

- Normalnie to bym Ci przypierdoliła, ale nie mam teraz na to ochoty ani czasu - dziewczyna zwróciła się do Irlandczyka, który odetchnął z ulgą. - To jak będzie Zayn?
- Oczywiście, ja zawsze mogę rozmawiać.
- Świetnie, to po szkole u mnie - zrobiłem zszokowaną minę. - Tak, u mnie - powiedziała, po czym szybko odeszła.
- No stary, ona rzeczywiście coś do Ciebie! - a ten znowu swoje...
- Niall, to chyba musi być coś poważnego - moja mina spoważniała. Na prawdę zacząłem się martwić.

-------------------------
Rozdział napisany tak jak obiecałam.
Tym razem 5 komentarzy = nowy rozdział :)
Zapraszam też do zakładki Informowani, aby być zawsze na bieżąco z rozdziałami.
Jakieś sugestie? Piszcie komentarze! :3
Pozdrawiam, Weron. ♥

czwartek, 24 lipca 2014

Rozdział 4

*Oczami Jade*
Ja i ten wariat weszliśmy razem do jakiejś kawiarni. Lokal wyglądał całkiem porządnie, nie należał do tych najtańszych, wręcz przeciwnie. Zajęłam miejsce przy oknie i wyjęłam telefon, żeby zobaczyć czy nikt do mnie nie dzwonił. W tym czasie chłopak zajął miejsce na przeciwko mnie. Nie miałam żadnych nieodebranych połączeń, więc schowałam urządzenie i zaczęłam rozmowę.
Nie będę tu traciła czasu na bezczynne siedzenie i milczenie. Nie po to tu jestem.
- No więc... po co mnie tu przyciągnąłeś? - zaczęłam.
- Tak jak już mówiłem, chciałem Cię przeprosić za to całe zamieszanie. Nie chciałem naruszać Twojej prywatności, ani nic w tym rodzaju, ja po prostu... - mamrotał coś Zayn. 
- Dobra, starczy, już to mówiłeś - przerwałam mu i w tym czasie podszedł do nas kelner. 
A no tak, jesteśmy w kawiarni.
- Coś podać? - zapytał mężczyzna w średnim wieku. Spojrzałam na menu, wzięłam je do ręki i zaczęłam szukać odpowiedniego napoju dla mnie. 
Hmm... nie mam ochoty na kawę, ale i tak wybiorę jakąś mocną
- Poproszę tą "bardzo mocną czarną" - rzekłam. 
- Um...ja to samo co dla tej pani - powiedział brunet. 
Czy on wie jaka ta kawa jest mocna? Najwyraźniej nie. Ale cóż, jego strata.
- Za chwilę wrócę z zamówieniem. A może chcą państwo zamówić coś do kawy? - zapytał kelner.
- Jade, co wybierasz?
- Ja nic nie chce. Kawa mi starczy - burknęłam.
Zbyt długo dbałam o moją figurę, żeby teraz nawpieprzać się ciasta.
- W takim razie... sernik z białą czekoladą, poproszę. Dwa razy - chłopak złożył zamówienie, po czym się uśmiechnął.
Zaraz, zaraz. Jakie "dwa razy"?
- Jesteś aż taki głodny, że zjesz dwa kawałki?
- Nie, jeden jest dla Ciebie, Jade.
No co Ty? W ogóle się nie domyśliłam...
- Mówiłam, że ja nie chcę. Nie rozumiesz jak coś do Ciebie mówię? Może mam Ci to napisać na kartce? O ile umiesz czytać. Bo pewnie z tym też masz problemy.
Zdenerwował mnie. I się jeszcze szczerzy, jak zwykle.
- Spokojnie, jak nie chcesz to nie musisz jeść - odparł spokojnym tonem.
I czego on taki spokojny? Chyba mam dzisiaj jakiś gorszy dzień, bo ten człowiek się mnie nie boi. Zaraz, zaraz... to właśnie on mi go spieprzył. Od samego rana!
- Słuchaj, czego Ty ode mnie chcesz człowieku? Odczepisz się ode mnie czy nie?
- Uh, nie wiem o co Ci chodzi. 
- Coś mi się nie wydaje. Gdy wypiję kawę, wychodzę stąd i masz mi się więcej nie pałętać pod nogami, rozumiesz? - powiedziałam przez zęby.
- Mam państwa zamówienie! - przerwał mi kelner. 
Wzięłam do ręki filiżankę i dosłownie wlałam w siebie napój. Zayn patrzył na mnie z otwartą buzią. Spróbował kawy i od razu się skrzywił. Gwałtownie odstawił filiżankę i przysunął sobie i mi ciasto.
- Smacznego! - krzyknął przeszczęśliwy chłopak.
- Stwierdzam u Ciebie chorobę umysłową albo chociażby ubytek słuchu, bo na taką tępotę nie ma innego usprawiedliwienia!
- No jedz i nie marudź, bo to ciasto jest przepyszne. Mniam!
A ten dalej swoje. Serio jest jakiś chory. Zadzieranie ze mną nie wyjdzie mu na dobre. I mam jeszcze małe pytanko... skąd on wie, że to jest moje ulubione ciasto?!
- No dobra. Zrobię dzisiaj Dzień Dobroci Dla Zwierząt i zrobię Ci tą przyjemność jedząc sernik. Zadowolony?
- I to bardzo! 
Znowu się szczerzy. Co za człowiek... 
Zjadłam ciasto równie szybko jak wypiłam kawę i wstałam z miejsca z zamiarem wyjścia.
- Ej, zaczekaj, gdzie się wybierasz? - spytał głupio.
- Była umowa, więc spełniam jej warunki - powiedziałam bardzo stanowczo.
- Sekundkę, zapłacę rachunek i Cię odprowadzę.
- Co?! - wydarłam się na całą kawiarnię.
Nie chcę mieć z tym idiotą nic wspólnego, a on mi tylko to utrudnia. Poza tym jak moi rodzice by mnie zobaczyli z chłopakiem... W sumie to od kiedy ja się nimi przejmuję? Nieważne. 
Z zamyśleń wyrwał mnie brunet.
- Idziesz czy będziesz tu tak stała?
To jest najbardziej irytujący człowiek świata.
- Tak, będę tutaj stała, bo nikt nie będzie mi rozkazywał!
- Niech zgadnę... Twoje motto życiowe to: "Nikt nie będzie mi mówił jak mam żyć, bo nikt za mnie nie umrze"?
- Może...
Zayn podszedł do mnie i znowu ta sama bajka... Złapał mnie za nadgarstek i zaczął mnie ciągnąć z całych sił. A do słabych nie należał.
- Może by tak troszkę ostrożniej? Nie wyprowadzasz psa!
- Przepraszam - powiedział z troską.
Zabawne, on używa tego słowa co chwilę, a w moim słowniku one w ogólne nie istnieje.
Po chwili staliśmy  już przed drzwiami mojego domu.
- Mam nadzieję, że dobrze się bawiłaś. Zgaduję, że muszę już iść - zaczął ze smutkiem.
- Było nawet ok. Tak, zgadłeś, idź już sobie.
- Dobranoc Jade - powiedział, a następnie się do mnie przybliżył.
Ratunku! On chce coś mi zrobić! To na pewno zboczeniec!
Brunet mnie szybko przytulił i odszedł w stronę swojego domu.
Uff, to nie zboczeniec. Choć wiadomo?
- Córciu to Ty? - usłyszałam głos mojej matki.
Cholera. Mam nadzieję, że nie widziała mnie z Zaynem. Ona jest nienormalna. Chciała mnie swatać już w przedszkolu, bo jakiś chłopczyk podał mi klocka. A później prawiła morały, żebym nie robiła nic nie mądrego, bo zajdę w ciąże. Ludzie, ja byłam w PRZEDSZKOLU! No cóż, rodziców się nie wybiera.
- Tsaa... to ja - weszłam do domu udając się od razu na górę.
- Zejdź do nas na kolację, czekamy - powiedziała moja rodzicielka przesłodzonym tonem.
 Posłusznie zeszłam do jadalni. Rodzice siedzieli przy krótszych bokach, a ja usiadłam przy jednym z dłuższych boków stołu. Znajdowało się na nim mnóstwo jedzenia, które wszyscy zajadali z wielkimi, pełnymi miłości i serdeczności uśmiechami.
Od kiedy moja mama robi wspólną kolację, na której jest pełno jedzenia i są wszyscy? Ten dzień jest na serio dziwny. Gdy tylko moi rodzice skończą to przedstawienie to pójdę na górę i położę się spać. Nie chcę więcej niespodzianek. 
- Nałóż sobie tej sałatki, kochanie. Pierwszy raz mi wyszła taka dobra - powiedziała do mnie mama.
- Nie jestem głodna - odpowiedziałam patrząc się na mój pusty talerz, a za chwilę na przeładowane jedzeniem talerze reszty rodziny.
- Ale tego na pewno nie odmówisz! - rzekła, nakładając mi coś na talerz. - Sernik z białą czekoladą!
- Ja sernika na dzisiaj mam dosyć - burknęłam, ku zdziwieniu pary. - Po co w ogóle to wszystko?
- Ale co wszystko? - odezwał się ojciec.
- Ten cały cyrk. Tyle żarcia, sztucznie miła atmosfera...
- Jaki cyrk? Po prostu świętujemy, bo Twój ojciec dostał awans!
No tak. Mogłam się domyślić. Teraz to już w ogóle go w domu nie będzie. Kiedyś było inaczej. Teraz... teraz tylko kariera i bogactwo. Dwa najważniejsze słowa w życiu moich rodziców.
Odeszłam od stołu bez słowa i poszłam do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżku i zaczęłam rozmyślać.
Dlaczego nie może być tak jak kiedyś? Byłam najważniejsza dla moich rodziców, liczyłam się tylko ja i robili wszystko, żebym była szczęśliwa. Spędzałam z nimi mnóstwo czasu, bawili się ze mną, uczyli, tańczyli, śpiewali... wszystko dla córeczki. Wiadomo, że nie jestem już mała i nie będą się ze mną bawili, ale może ja też potrzebuje czasem rodziców? Nie, oczywiście ważniejsza praca, a w domu są tylko, żeby świętować awans. Mogłam się tego spodziewać. I jeszcze ta przybłęda się do mnie przypętała. Mam nadzieję, że chociaż raz zrozumiał moje słowa i nie będzie już za mną łaził.
Kończąc moje przemyślenia zasnęłam.

------------------------
Dodaje rozdział jeszcze raz już poprawiony i z obrazkami. 
Z racji tego, że mnie długo nie było, to następny rozdział dostaniecie już niedługo. ;>
Pozdrawiam, Weron. ♥