niedziela, 8 czerwca 2014

Rozdział 2

Dyrektorka usiadła elegancko przy swoim fotelu, a ja rozwaliłam się na krześle na przeciwko niej.
- Jade, zawołałam Cię tu, ponieważ... - zaczęła niepewnie.
- No mów, nie mam całego dnia - przerwałam jej.
- Nie jestem Twoją koleżanką, zachowuj się jakoś! - wydarła się na mnie.
- Jak chcesz - odrzekłam obojętnie.
- Tak więc... e tam, nie jesteś małą dziewczynką, powiem Ci od razu o co chodzi. Musimy Cię wysłać na takie spotkania dla uczniów odpornych na szkołę. Będziesz tam jeździć raz w tygodniu, w środy, razem z kilkoma innymi uczniami z naszej i innych szkół. Inaczej nie masz szans, żebyś zdała.
- Pff... - prychnęłam. Co to za pomysł, przecież się poświęciłam i postanowiłam, że od czasu do czasu tu przyjdę. Ale co mi tam, mogę chodzić na te spotkania. Zżera mnie ciekawość jakie głupoty będą nam tam pieprzyć. Może być zabawnie.
- Nie masz nic do powiedzenia na ten temat? - zapytała kobieta, wyrywając mnie z rozmyśleń.
- Nie.
- Możesz się nie zgodzić, ale to będzie równało się z wypisaniem Ciebie ze szkoły, a żadna inna raczej Ciebie nie przyjmie - powiedziała surowszym tonem. Mów mi to czego nie wiem.
- Zgadzam się. Będę jeździła na te spotkania w środy. O której są? Chcę poprawić swoje zachowanie - powiedziałam jak najbardziej poważnie, śmiejąc się przy tym w duchu niemiłosiernie. Dyrektorkę zamurowało, no nie dziwię się.
- O siedemnastej. W szkole nr 6 - odparła. 
- Dobrze, będę! - krzyknęłam udając, że jestem radosna, po czym wyszłam z pomieszczenia, w którym się znajdowałam. Od razu udałam się do domu. Chyba odbywały się jeszcze lekcje, ale kogo to obchodzi? Na pewno nie mnie. Podeszłam do drzwi od mojego mieszkania, jak zwykle były zamknięte o tej porze, bo moi rodzice pracują i nie ma ich całymi dniami. Wyjęłam klucz z mojej torebki i otworzyłam zamknięte wcześniej drzwi.
Było mi gorąco, więc od razu poszłam zmienić swoje spodnie na jedne z moich ulubionych, podartych rajstop i dłuższą, czarną bluzkę. Zrobiłam sobie kakao i usiadłam na kanapie w salonie. Ten dom jest taki duży i sama w nim dziwnie się czuję. Po wypiciu mojego ulubionego napoju umyłam kubek i odstawiłam go spowrotem do szafki. Hmm... nie mam co robić, jest kilka minut po czternastej, więc jeszcze mam dużo czasu do tego spotkania. Jestem taka ciekawa co oni będą tam mówili. Jak będą nas próbowali przekonać, że szkoła jest taka fajna i miła to chyba zwątpię. Spojrzałam na telewizor, był cały zakurzony. Włączyłam go. Same głupie, kolorowe programy. Po co my w ogóle posiadamy ten sprzęt, skoro i tak nikt tego nie ogląda? Położyłam się na kanapie i włączyłam swoją ulubioną playlistę. Nawet się nie spostrzegłam, kiedy ten czas minął. Zostało tylko pół godziny, więc szybko wstałam, zamknęłam dom i ruszyłam do wcześniej wskazanego mi miejsca.
Gdy byłam już na miejscu, jakaś woźna wskazała mi numer sali, do której miałam się udać. Sala 111... sala 111... Szukałam wzrokiem tej liczby, ale nigdzie jej nie było.
-Gdzie do cholery jasnej jest sala 111? - wydarłam się na cały głos. Zauważyłam tylko jakiegoś bruneta wskazującego palcem drzwi od sali, której szukałam. Uśmiechnęłam się tylko głupkowato, chłopak zrobił to samo, a następnie razem weszliśmy do pomieszczenia i zajęliśmy miejsca na krzesłach ustawionych w kształcie okręgu. Co za żenada.
- Widzę, że ze szkoły nr 7 już wszyscy. Możemy zaczynać - usłyszałam jakiś donośny, męski głos. Spojrzałam się na mężczyznę, miał około 40 lat, ale wyglądał na wiele młodszego i to chyba on miał prawić nam te kazania o szkole. 

- To nie będzie osób z innych szkół? - zapytał się jakiś blondyn.
- A miały być? - zaśmiał się mężczyzna. - Nie wiem co wam naopowiadała wasza dyrektorka, więc może zacznę od początku. Nazywam się Dan Smith i od razu was uprzedzam, że wcale nie chce was przekonywać do szkoły. To będą takie bardziej spotkania integracyjne. Będziemy rozmawiać, śmiać się i nie tylko. Jakieś pytania?
Zapanowała cisza. Najwyraźniej nie było pytań. Ten facet cały czas się uśmiecha. Czy coś z nim jest nie tak? Może mogę mu jakoś pomóc? Bo szczerzy się tak, jakby zagrożono mu, że jak chociaż na sekundę posmutnieje to go zabiją czy coś. Chyba zaraz mi trzeba będzie pomóc, bo zaraz zwymiotuje. Ta sztucznie miła atmosferka, wprost cudowna...
Rozejrzałam się po sali. Zobaczyłam pięciu chłopaków i cztery dziewczyny. Dodając mnie była nas dziesiątka. Sądzę, że to nie był przypadek. Nagle padło pytanie.
- Ile czasu będzie trwała ta integracja? - zapytał ten sam brunet, którego spotkałam jakieś piętnaście minut temu.
- Jak już chyba wiecie zajęcia są co środę. Będziemy tu siedzieli gdzieś około godziny. Skończą się wraz z zakończeniem roku szkolnego - odpowiedział Dan. Miałam wrażenie, że odpowiedziałbym na każde pytanie, nawet te najgłupsze. To trochę irytujące, zawsze miał coś do powiedzenia. - Dzisiaj może się przedstawimy sobie i chyba tyle starczy - dodał mężczyzna. Każdy po kolei wymienił swoje imię. "Louis, Harry, Liam, Niall, Zayn, Jade, Perrie, Eleonor, Sophia, Taylor". Wow, zapamiętałam wszystkie imiona, nawet swoje, jestem z siebie taka dumna. Tak poza tym, nie wiedziałam, że te osoby w ogóle chodzą do mojej szkoły, ale oni pewnie też nie wiedzieli o moim istnieniu.
Gdy Dan skończył swoje zajęcia, szybko poszłam do domu, wzięłam prysznic i położyłam się do łóżka. Co z tego, że była osiemnasta. Poprzedniej nocy prawie nie spałam, byłam wykończona. Nie obchodziło mnie czy rodzicie już wrócili, czy nie. Znając życie wzięli jakieś nadgodziny. Zamknęłam oczy i od razu zasnęłam. Przyśniło mi się coś dziwnego...

2 komentarze:

  1. Zapowiada się ciekawie xx Czekam na następny i zapraszam do siebie, mam nadzieję, że wpadniesz i również zostawisz po sobie jakieś komentarz xx http://frozen-harry-styles-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG ! Świetny ! Next Pliss ?! <33

    OdpowiedzUsuń